Życie to teatr, jedzenie to opera...

Obiecałam kiedyś, że podzielę się z Wami przepisami na moje ulubione włoskie potrawy. Nastał właśnie ten dzień, a właściwie wieczór kiedy postanowiłam się zmobilizować i zdradzić Wam co nieco na temat kulinarnych sekretów mojej skromnej, wynajmowanej acz często użytkowanej kuchni. Od razu uprzedzam, że nie jestem specjalistą, nie jestem kucharką i nie uzurpuję sobie prawa do ogłaszania prawd objawionych, szczególnie w temacie gotowania. Co więcej, w kwestii kulinariów zgadzam się w stu procentach z pewną znaną wokalistką, która założyła kiedyś koszulkę z napisem: "Italians do it better". Yes they do - jeśli chodzi o gotowanie zdecydowanie: they do!  Ja tylko nieudolnie (aczkolwiek wciąż smacznie) naśladuję.


Zaczynamy od początku czyli od tego co Włosi nazywają soffritto. Za tym pięknie brzmiącym słowem kryje się podstawa wszelkiej dobroci bo soffritto to nic innego jak baza smakowa większości włoskich sosów, zup i innych dań. Na oliwę (w niektórych regionach zamiast oliwy używa się masła) wrzucamy drobno posiekaną cebulę i czosnek. W wersji "na bogato" możemy dorzucić posiekane w kosteczkę łodygi selera naciowego. Dusimy wszystko na lekkim ogniu do miękkości, do zezłocenia się. Dusimy do momentu, aż całą kuchnię, całe mieszkanie, całe piętro w bloku ogarnie ten przyjemny zapach zwiastujący nadchodzącą ucztę. Nie można tego robić szybko i gwałtownie. Wszytko musi mieć czas na wypuszczenie soków, wymieszanie smaków, wydobycie aromatów. Podstawa musi być wyrazista więc warto ją dopieścić - od niej wszak zależy cała reszta. O reszcie za chwilę...

Dla osób tak narwanych i wiecznie głodnych jak ja przygotowanie idealnego soffritto jest wyzwaniem. Serio. Ale próbuję nieustannie, w końcu obietnicę doskonałości napędza praktyka, dlatego warto ćwiczyć! 


Przejdźmy zatem dalej, do dania zasadniczego którym dzisiaj jest: Pasta alla Norma. Ta prosta potrawa to mój pierwszy kontakt z kuchnią sycylijską i zarazem pierwszym kontakt z bakłażanem. W efekcie, zakochałam się i w kuchni tego regionu, i w tym dziwacznym, podługowatym, fioletowym warzywie. Przepisów na Pasta alla Norma jest w sieci cała masa, bo to tradycyjne danie z Katanii jest niezwykle efektowne i proste w przygotowaniu. Już sama nazwa jest obiecująca bowiem jak twierdzą niektórzy pochodzi od głównej bohaterki opery "Norma" Vincenzo Belliniego. Autor urodził się w Katanii i ponoć jeden z tamtejszych kucharzy postanowił nazwać to danie na cześć jednego z najsłynniejszych jego dzieł. Inna wersja tej legendy mówi o tym, że to scenarzysta "Normy" niejaki Nino Martoglio porównał doskonałość tego dania z doskonałością opery Belliniego. Która wersja jest prawdziwa, pewnie się nie dowiemy, zajmijmy się zatem czymś pożytecznym czyli gotowaniem.    


Składniki na Pasta alla Norma to

  •  makaron penne lub (jeszcze lepiej) rigatoni
  •  soffritto (w wersji bez selera), 
  •  bakłażany (które należy pokroić w plasterki, obficie posolić i przełożyć na durszlak, przykrywając jakimś ciężarem by mogły wypuścić sok. Powinny sobie tak leżeć i pocić się przez min. 30 minut)  
  • passata pomidorowa 
  • bazylia
  • ser pecorino (niezbyt tani i trudno dostępny w Polsce, dlatego popełniam zbrodnię i zastępuję go parmezanem - ale nie oszukujmy się, z pecorino smakuje lepiej...)
  • oliwa do smażenia (chyba, że wolicie bez)
Przygotowanie: Bakłażany, które leżakowały minimum 30 minut trzeba umyć, wysuszyć i usmażyć. Owszem, można zdrowo i niskokalorycznie tj. bez tłuszczu. Ja jednak wolę usmażyć na oliwie, i nie mam zamiaru się z tego nikomu tłumaczyć. Przy smażeniu na oliwie warto jednak je trochę osuszyć na ręcznikach papierowych, żeby uspokoić sumienie. 
Do doskonale przygotowanego soffritto dodajemy pastę pomidorową (passate) i doprawiamy po swojemu. Po mojemu to jest szczypta soli, pieprzu i cukru. No i bazylia. Świeża jest najlepsza. Po prostu naj naj. Dlatego też nie ma co jej żałować. 
W międzyczasie gotujemy makaron. Ma się rozumieć al dente. Kiedy jest już gotowy mieszamy go z sosem pomidorowym. Na górze układamy bakłażany i posypujemy startym pecorino. Niby Etna na talerzu. Ale smak bardziej niebiański niż wulkaniczny.  

Pasta alla Norma - zdjęcie nie jest moją własnością, źródło:
http://lh6.ggpht.com/foFD3nAvsCR8esIHWKmZj7iPBGd0Yjy4qnzt_Nrz-F-bODTs9ewuUq5GGlXjHvpnctUOWuloCu4R9Gnus-gsSA=s400-c


Fotka prosto z grafiki Google - swojego dania nie udało mi się sfotografować - zjadam od razu bez zdjęć i ceregieli. I wam polecam to samo. Smacznego!


       

Comments

  1. Mmm wyglada smakowicie! Zamierzam wypróbować przepis!! :)

    ReplyDelete

Post a Comment

Popular posts from this blog

"Kto nigdy nie widział Sewilli, ten nigdy nie patrzył z zachwytem..."

Święto dyszla tu i tam...

Wenecja miasto miłości - a jakże!