Zima zła.

Na początek, żeby pomóc Wam się wczuć w mój dzisiejszy nastrój tzw. windows update dla tych co nie mają okien: jest zima, pada śnieg, wieje chłodem. Ci, którzy mnie znają wiedzą co to oznacza dla takich zimnokrwistych zmarzluchów jak ja. 

Eskimosi (a poprawnie: Innuici) mają podobno ponad 20 określeń na śnieg. Ja mam jedno, którego ładunek emocjonalny jest na tyle duży, że wystarczy za ich 20. Jest to słowo uważane powszechnie za niecenzuralne, więc pozostawię je dla siebie a z Wami podzielę się dzisiaj wspomnieniami z wyprawy do Wiecznego Miasta, którą w towarzystwie dwóch koleżanek odbyłyśmy w lutym 2012 roku. (Małgosia, to już 3 lata!!!!!) 

Watykan, Plac Św. Piotra


Wyprawa ta przypomina mi się ilekroć rano w drodze do pracy rozmyślam nad tym dokąd uciec przed zimną? Jak zorganizować moje życie i pracę, żeby śnieg widzieć tylko na Boże Narodzenie. Jak łatwo się domyślić codzienne rozkminy do niczego sensownego nie doprowadziły (przynajmniej na razie), ale zawsze przywodzą mi na myśl moją pierwszą włoską przygodę i pierwszy poranek w ukochanej Italii. 

Był luty i było zimno. Było też ciemno i smutno; najgorszy dzień w roku zdążył już minąć ale pozostawił po sobie gorzki niesmak jaki pozostawia na języku aspiryna. Chcąc uciec przed mrozem, śniegiem i wichrem wybrałyśmy się z koleżankami do Rzymu. Była to moja pierwsza podróż do Rzymu, pierwsza moja podróż do Włoch w ogóle. Oczekiwanie miałam wielkie: muzea, urocze zakątki, kafejki i odpoczynek od przenikliwego zimna którego tak bardzo nie znoszę. Oczami wyobraźni wystawiałam zmarzniętą buzinkę na rzymskie słońce i łapałam łapczywie jego ciepłe promienie. 

Rzeczywistość okazała się jednak dla nas dość bolesna. Powitał nas śnieg. Biały, zimny, przeklęty śnieg - taki sam jaki pożegnałyśmy na krakowskim lotnisku. Podekscytowani tym zjawiskiem przyrodniczym Rzymianie informowali, że to pierwszy śnieg w wiecznym mieście od 26 lat. Nie tracąc ani chwili, nic sobie nie robiąc z paraliżu komunikacyjnego miasta, obrzucali się śnieżkami i ochoczo lepili bałwany. Zdezorientowani turyści w trampkach brnęli w śniegową breję podobnie jak roznegliżowani legioniści w sandałach. Wszystko wydawało mi się snem,z tym że raczej koszmarnym. Podróż życia okazała się być pomyłką, fatalnym w skutkach falstartem, męczarnią rzec można (stopy przemarznięte, buty przemoczone suszone co wieczór suszarką do włosów). Wszak nie tak miało być! 

Tymczasem mięło kilka lat i wyjazd ten uważam za jeden z lepszych w moim życiu (i to pomimo zamarzniętego małego palca u stopy). Pytam, któż w Was miał szansę widzieć Rzym właśnie takim:
Santa Maria Maggiore 

Opuszczony rower gdzieś w Rzymie


Roma, 2012

Roma 2012

no i pozwiedzane ;), Roma 2012
Tak  też można...Roma 2012

Po co to wszystko piszę? Po to, by Wam (i sobie po części) w tych pierwszych dniach Nowego Roku, przekazać kilka ( a konkretnie dwa) pozytywnych spostrzeżeń. Jak dla mnie wartość pozytywnych myśli wzrasta wraz ze spadkiem temperatury. Im zimniej na zewnątrz, tym cieplej musi być na sercu. No to jedziemy:

- Złe dobrego początki to coś w co niewielu wierzy, ale w co wielu by uwierzyć chciało. Kiepski początek mojej przygody z Włochami okazał się być tylko kiepskim początkiem tak cudownej przygody, która trwa do dziś. Wierzcie mi kiepski początek roku może paradoksalnie zwiastować rok bogaty i zaskakujący.     

 - każda podróż niesie za sobą ryzyko zawodu. Nasze wyobrażenia często są rezultatem przeczytanych książek, zasłyszanych opowieści czy zauroczenia obrazkiem z internetu. Rzeczywistość jest jednak na tyle absurdalna, że potrafi zaskoczyć śniegiem w Rzymie czy nawet w Modice. W takich sytuacjach tylko od nas zależy czy będziemy potrafili skorzystać z tego co przyszło. Możemy zamknąć się w hotelu albo wyjść i zbudować tego głupiego bałwana. Wybór i tak zawsze należy do nas. 

Circus Maximus w wersji zimowej, bałwany hand made

 
Bałwan z widokiem na Zamek Świętego Anioła
Bałwany bywają różne, Roma 2012

 
Bałwan kulinarny, z dorodnymi cytrynami, Roma 2012
We Wloszech elegancja obowiązuje każdego, Roma 2012
Roma 2012


Roma 2012

Zjeżdżanie na tyłku to domena nie tylko dzieci, Roma 2012


Niektóre zdjęcia są własnością Małgosi, proszę o tym pamiętać i nie wykorzystywać bez pytania :)

Comments

  1. piękna galeria bałwanów ;)
    BN

    ReplyDelete
    Replies
    1. a który najlepszy według BN?
      Dla mnie wygrywa spożywczy. Bezapelacyjnie

      Delete
    2. Jak cudownie się Ciebie czyta...

      Delete
  2. Jej, to jeszcze 50 min. pracy, a Ty mnie rozpraszasz....
    Musisz koniecznie napisać książkę tylko proszę nie w pierwszej osobie (tak będzie piękniej).:)

    ReplyDelete
  3. Wydaje mi się, że gdybym zaczęła pisać książkę chyba by mi się klawiatura zapaliła - tyle mam do powiedzenia :P
    ale kto wie, kto wie...

    ReplyDelete
  4. Ahhh Agata! Cóż to za piękna podróż w czasie! Czytając Twoje zapiski przeniosłam się tam jeszcze raz! Ale tym razem bez narzekania!! Tak, pamiętam że narzekałam najwięcej, i cały czas z naburmuszoną miną twierdziłam, że te całe Twoje Włochy wcale nie są takie, jak je sobie wyobrażałam, ojj jak bardzo się myliłam wtedy. Pamiętam ten nasz Rzym, ojj pamiętam! I przyznaję Ci teraz całkowitą rację, z perspektywy czasu to była jedna z najlepszych moich wypraw! Bo pełna zaskoczenia! I rzeczywiście niewielu pewnie może się pochwalić zdjęciem z oblodzonych Schodów Hiszpańskich. Pamiętam, jak pan za mną krzyczał, ze to chyba Moskwa, a nie Rzym! :) Dziękuję za tę wyprawę! :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Masz rację Gosiu, nie każdy ma szansę zobaczyć Moskwę w Rzymie. A podróż wspominam bardzo pozytywnie pomimo mrozu, śniegu, przemoczonych butów i nieprzespanej nocy na lotnisku osłodzonej pan di stelle :D

      Delete

Post a Comment

Popular posts from this blog

"Kto nigdy nie widział Sewilli, ten nigdy nie patrzył z zachwytem..."

Święto dyszla tu i tam...

Wenecja miasto miłości - a jakże!