Palermo da się lubić - wszystkimi zmysłami


Powraca do mnie nieustannie wspomnienie tego miasta. I nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje. Widziałam miasta ładniejsze, bogatsze, a czystsze to już na pewno. Cóż, prawdopodobnie chodzi właśnie o to, że TAKIEGO miejsca jeszcze nie widziałam. 

Miasto wbrew retuszowanym fotkom z przewodników nie jest malownicze. Zresztą nawet najlepsze zdjęcie nie ma szans oddania atmosfery tego miejsca, dlatego że fotografie są pożywką tylko jednego zmysłu: wzroku. Tymczasem w Palermo wszystkie zmysły są karmione. Do szaleństwa. Wzrok, słuch, powonienie, smak i dotyk  są przekarmiane; tuczone jak gęś na fois gras. I to jest to co podobało mi się tam najbardziej. Intensywność każdej niemal chwili. Tego nie da się podrobić.

Słuch
Hałas ulicy, nawoływania sprzedawców, głośne rozmowy, wrzaski dzieci ( nawet do bardzo późnych godzin nocnych), klaksony, gwizdki i trąbki – krótko mówiąc usłyszeć można wszystko. Wielość języków, akcentów i tonów.  Jak dla mnie najlepsza pocztówka dźwiękowa z Palermo to moment kiedy na targu Ballaro ktoś, prawdopodobnie ze stoiska mięsnego, włączył na cały regulator stary przebój Adriano Celentano „Azzuro". Kupcy wrzeszczeli i zaczepiali przechodniów, skutery przemykały między stoiskami, tuż obok naszych stóp odzianych w tylko w sandały."Azzurro, il pomeriggio e troppo azzuro e lungo per me"...
Ballaro
Smak
Ten zmysł jest przeze mnie nadużywany przy każdej kolejnej podróży do Włoch. A smaki Palermo to niekończąca się opowieść. Dlatego tym razem napiszę niewiele - bo też samo zdjęcie może wzbudzić u niektórych ślinotok. Fotografia poniżej przedstawia sycylijski przysmak, do którego długo nie byłam w stanie się przekonać. Słodka bułka z lodami zwana tutaj brioche con gelati. Tak, bułka z lodami. Z ogromną porcją lodów. Wszystko co charakterystyczne dla Palermo jest według mnie zawarte w tym deserze. To zadziwiające połączenie smaków, konsystencji i temperatury. I zagwozdka: jak to do cholery zjeść i się nie upaprzeć? 

Brioche con gelati

Węch
Nos w Palermo nie ma chwili wytchnienia.  Wszystkie podróżniczne nosy mają trudne zadanie w tym mieście. Bo zapachów - i to niekoniecznie tych przyjemnych - jest mnóstwo. Obłędny zapach dojrzałych i jędrnych pomidorów na targu miesza się z intensywną wonią ryb i innych pływających stworów.  Aromaty z kuchni mieszają się ze smrodem śmieci, których ktoś nie wywiózł już od dłuższego czasu. Do tego wszystkiego dochodzi zapach kwiatów, czasem tak intensywny, że ma się wrażenie, że ktoś coś rozpylił w powietrzu; że to nie może być naturalne.

Nie wiem co to za kwiat i ładnie pachniał to zamieszczam zdjęcie
  
Dotyk
Dla mieszkańców Palermo i Południowych Włoch w ogóle, cielesność zdaje się być zmysłem jeśli nie dominującym to niezwykle istotnym. Dystans fizyczny (jak również śmiem twierdzić i psychiczny) wobec drugiego człowieka zmniejsza się i wcale nie jest to wymuszone przez wąskie uliczki miast i miasteczek. Palermo jest pełne ludzi, którzy na każdym kroku okazują sobie uczucia. I nie mam na myśli tylko tej parki nastolatków z parku, którzy tak się całowali, że aż ciężko było uwierzyć, że wciąż oddychają. Myślę również o mężczyznach, którzy nie tylko podają sobie dłoń na przywitanie ale się całują. W oba policzki. Czasem nawet z mlaśnięciem.  

Palermo, park miejski

Wzrok
Jak już wspomniałam, pocztówkowe widoki Palermo różnią się od rzeczywistości. Przy cudownej katedrze nie zawsze światło jest korzystne, czasem ktoś zapomni wywieźć śmieci. A i Fontannę Wstydu ciężko fotografować bo metalowe kraty psują widok. Ale nie to jest istotne. Bo wzrok ma się w tym mieście na czym zawiesić. Ludzie są różnorodni, barwi i piękni. Budynki choć stare i często zaniedbane mają  wiele do powiedzenia tym, którzy tylko zechcą posłuchać, dowiedzieć się, odkryć... 
Nie każdy polubi to miasto, wielu wyjedzie zawiedzionych. Tymczasem miasto będzie żyło dalej, Bo nie żyje dla turystów, którzy raz są raz ich nie ma. Ulice nadal będą gwarne, na targach będą jeść, pić i sprzedawać  śmierdzące ryby i jeszcze bardziej śmierdzące sery. Wydaje mi się, że bogata ale i bolesna historia miasta sprawia, że mieszkańcy żyją intensywnie, w chaosie, w gwarze. A miasto trwa w zmysłowym tańcu. Od wieków!

Świniak z Cefalu

Powyżej zdjęcie zrobione w turystycznym miasteczku niedaleko Palermo: Cefalu. Podczas spaceru jedną z wąskich uliczek zauważyłam uchylone drzwi. Nie byłabym sobą gdybym nie zajrzała do środka. Różowy łeb świni, który leżał sobie spokojnie na stole natychmiast skojarzył mi się właśnie z Palermo. Bo jak dla mnie Palermo jest jak ta głowa świni, która bezwstydnie została ukazana przypadkowym przechodniom. Większość wcale nie chce patrzeć na łeb świni, za to nie wzgardzą schabowym z niej zrobionym. Palermo ukazuje odwiedzającym swoje prawdziwe, niepokolorowane, nieprzekłamane oblicze. Trudne ale prawdziwe. Czerwony łebek, obleśne raciczki i wspaniałe kotlety.      




Comments

Popular posts from this blog

"Kto nigdy nie widział Sewilli, ten nigdy nie patrzył z zachwytem..."

Święto dyszla tu i tam...

Wenecja miasto miłości - a jakże!