Posts

Showing posts from September, 2014

Agrodolce... czyli co jeść na Sycylii

Image
W zamierzchłych czasach mojego dzieciństwa tudzież młodości, panowała zwłaszcza wśród dziewcząt moda na tzw pamiętniki lub złote myśli . Do mojego (ślicznego!) pamiętnika, któraś z koleżanek wpisała zdanie, które szczególnie zapadło mi w pamięć i brzmiało mniej więcej następująco: "Nie bądź za słodka bo Cię zjedzą, nie bądź zbyt gorzka bo wyplują". Kiedy swego czasu poszukiwałam włoskich przysłów i powiedzonek natknęłam się na przysłowie, które prawdopodobnie jest źródłem rady jaką dawno temu na kartach pamiętnika zamieściła moja koleżanka. Niezawodny wujek Google i ciocia Wikipedia podpowiedziały mi, że to po sycylijsku zdanie to brzmi tak: "Nun essiri duci sinno ti mancianu, nun essiri amaru sinno ti futanu" Zapytacie po co ten przydługi wstęp do postu o jedzeniu? A ja już śpieszę z odpowiedzią. Otóż moim zdaniem kuchnia sycylijska (a zwłaszcza jej wybrane potrawy) jest doskonałym przykładem na to, że słodycz i kwaśność, gorycz i delikatność można łączyć w

Jedziemy na Sycylię

Image
Tak, po raz kolejny wybieram się na największą włoską wyspę. Już za 9 dni znów będę mogła odetchnąć sycylijskim powietrzem, w którym najwyraźniej jest coś uzależniającego. To będzie trzecia moja wizyta na wyspie i tym razem będę próbowała wraz z MK oraz JSO odkryć stolicę regionu czyli Palermo. Ale o tym po powrocie. Teraz czas na wspomnienia z poprzednich wojaży. Jakoś tak się składa, że wspomnienia z poprzednich wizyt na wyspie wywołują u mnie niezwykle intensywne i zarazem miłe wspomnienia, i to pomimo iż oba z tych wyjazdów były zupełnie inne. Oba jednak zaczęły się w tym samym miejscu czyli na lotnisku w Trapani. Oczywiście głównym powodem tego jest fakt, że lądują tam samoloty linii Ryanair lecące z Krakowa. Za pierwszym razem dokładnie zapoznałam się z tymże lotniskiem, a to dlatego, że nocowałam na nim czekając na poranny autobus do Katanii. Lotnisko nie jest szczególnie komfortowe: twarde ławki, mało miejsca, no i jest zamykane od 1 do 4 nad ranem. W związku z tym, nale

Stało się...

Sobota, 22:13. Wyjątkowo ciepły wrzesień. Zaczynam pisać bloga. Mojego pierwszego bloga,  Dlaczego? Bo zawsze chciałam, ale jakoś się nie składało. Po co? Żeby móc wywnętrzniać się  za darmo i bez kozetki. Żeby archiwizować wspomnienia i przemyślenia bo szkoda by się zmarnowały. My way or the highway to jeden z moich ulubionych angielskich idiomów. Postanowiłam więc, nazwać w ten sposób mój wirtualny kawałek podłogi czyli niniejszy blog. Głównie dlatego, że tych kilka słów wiele o mnie mówi.  ( A przecież gdzie jak nie na tym blogu to ja jestem najważniejsza ;)) Usingenglish.com tłumaczy go w następujący sposób:  "This idiom is used to say that if people don't do what you say, they will have to leave or quit the project, etc."    No właśnie... Lubię jak w życiu wszystko idzie po mojemu. Uwielbiam jak ludzie się ze mną zgadzają. Ubóstwiam mieć rację. Nie wybaczam sobie popełnianych błędów. Bywam - choć się tego wstydzę - dyktatorem w spódnicy.  Mam pro