Agrodolce... czyli co jeść na Sycylii
W zamierzchłych czasach mojego dzieciństwa tudzież młodości, panowała zwłaszcza wśród dziewcząt moda na tzw pamiętniki lub złote myśli. Do mojego (ślicznego!) pamiętnika, któraś z koleżanek wpisała zdanie, które szczególnie zapadło mi w pamięć i brzmiało mniej więcej następująco: "Nie bądź za słodka bo Cię zjedzą, nie bądź zbyt gorzka bo wyplują". Kiedy swego czasu poszukiwałam włoskich przysłów i powiedzonek natknęłam się na przysłowie, które prawdopodobnie jest źródłem rady jaką dawno temu na kartach pamiętnika zamieściła moja koleżanka. Niezawodny wujek Google i ciocia Wikipedia podpowiedziały mi, że to po sycylijsku zdanie to brzmi tak:
"Nun essiri duci sinno ti mancianu, nun essiri amaru sinno ti futanu"
Zapytacie po co ten przydługi wstęp do postu o jedzeniu? A ja już śpieszę z odpowiedzią. Otóż moim zdaniem kuchnia sycylijska (a zwłaszcza jej wybrane potrawy) jest doskonałym przykładem na to, że słodycz i kwaśność, gorycz i delikatność można łączyć w idealne zestawy. Nie za słodkie, nie za gorzkie, nie za kwaśne. Po prostu doskonałe. Kto próbował ten rozumie, kto nie miał jeszcze okazji niech nie traci ducha i kontynuuje lekturę tego posta.
Co zatem jeść na Sycylii?
1. Arancini - dla mnie bezapelacyjne numer 1 jeśli chodzi o tzw. street food (po polsku nie wiem jak to nazwać: jedzenie uliczne?). Arancini to kulki ryżowe obtoczone w panierce i smażone w głębokim tłuszczu (tak, tak wiem, już słyszę te pełne dezaprobaty westchnienia). Jednak dla mnie nie to co na zewnątrz się liczy, ale to co w środku...a w tym przypadku w środku ryżowej kuleczki, pod chrupiącą panierką mamy same dobroci typu: mozzarella, szpinak, groszek zielony, mięso mielone, szynka ... do wyboru kilka wersji. Dlatego warto spróbować wszystkich. Żeby wyrównać smaki. Wiecie, słodkie, słone, kwaśne...
Na poniższej fotografii uwiecznione zostało moje pierwsze w życiu arancino, zakupione dla mnie przez mojego ówczesnego chłopaka w Katanii, a zjedzone w na terenie parku Villa Bellini. Opis tego przysmaku mnie nie powalił, ot zwykła przekąska, na dodatek tłusta. Poza tym osobiście nie przepadam za ryżem... Ale już pierwszy kęs pokazał jak bardzo się myliłam. To było bardzo pozytywne zaskoczenie. Jak wtedy kiedy nagle okazuje się, że jest już piątek, a nam wydawało się, że dopiero środa. Dajcie się zaskoczyć!
Arancino |
2. Melanzane, melanzane czyli boskie bakłażany. Warzywo znane w Polsce zarówno pod nazwą bakłażan jak i oberżyna. Zwłaszcza ta druga nazwa jest mi bliska bo przez przeszło 3 lata farbowałam włosy na taki kolor. Tak, byłam oberżyną, teraz jestem ciemną wiśnią...
Ale wracając do warzywa, uważam że zasługuje ono na porządne opracowanie i to nie tylko dlatego, że jest zdrowe ale głównie dlatego, że da się z niego wyczarować naprawdę pyszne strawy (w sieci można znaleźć stronę, która oferuje 68 sycylijskich przepisów na dania z tego warzywa). Do głównych dań kuchni sycylijskiej (a zarazem moich ulubionych) których podstawą jest bakłażan należą: caponata di melanzane, pasta alla Norma i parmigiana di melanzane. Już niedługo zamieszczę dla zainteresowanych przepisy na te pyszne i w gruncie rzeczy proste potrawy. Zacznę od mojego ulubionego przepisu czyli od pasta alla Norma...no chyba, że będziecie mieć inne życzenia i wyartykułujecie je w komentarzach ;) Tak czy inaczej, zanim zabierzecie się do przygotowywania dań z bakłażanem w roli głównej pamiętajcie żeby go dobrze posolić i odstawić na co najmniej 30 minut, żeby usunąć gorzki posmak.
Poniższe zdjęcie przedstawia targ w Katanii i pana sprzedającego piękne bakłażany, te okrągłe i jasnofioletowe i te bardziej popularne w Polsce, podłużne i prawie czarne. Pierwszy raz spróbowałam okrągłych bakłażanów w jasnym odcieniu fioletu w maju tego roku, w Trapani. I muszę przyznać, że w smaku są jeszcze delikatniejsze niż ich ciemniejsze odmiany. Polecam!
Targ, Catania |
3.Granita - przyznam szczerze, że nie wiem do końca czy granita to wynalazek typowo sycylijski, ale mi ta mikstura kojarzy się głównie z tą wyspą, bo tam jadłam/piłam/siorbałam najlepszą. Na dodatek po raz pierwszy w życiu. I znów tyle smaków...słodkie i kwaśne. Orzeźwiające jak śnieg za koszulą. Słodycz zmrożona tak, że aż bolą skronie. W sumie to nie wiem czy bolą z tego zimna czy z wysiłku przy siorbaniu przez słomkę. Granita mnie urzekła bo pan sprzedający ją z metalowych kubłów nakładał od serca. Dużo. A ja tak lubię jak jest dużo pyszności... Wiem jak zrobić granitę w domu, mam nawet bazę do samodzielnego zrobienia jej (oczywiście w proszku, kupiona w amoku na straganie w Katanii), wreszcie jest ona dostępna w innych miastach we Włoszech a nawet w Krakowie - ale nigdzie mi nie smakuje tak jak tam gdzie próbowałam jej pierwszy raz. Dlatego też wracam tam jak tylko mogę. Myślami wracam jeszcze częściej.
Granita |
Zdecydowanie potwierdzam - najlepsza granita tylko w Katanii!! Aaaa i poprosze o kilka przepisow na dania z baklażanow, od niedawna doceniam ich smak, ale glownie z kuchni arabskiej. Jestem ciekawa wersji a'la Sicilia :)
ReplyDeleteJuż niedługo podzielę się dwoma sprawdzonymi przepisami, które na dodatek są proste jak konstrukcja cepa i szybkie do przygotowania ;) Czekam tylko aż bakłażany w sklepie będą wyglądały przynajmniej odrobinę bardziej zachęcająco niż teraz.
Delete