Święto dyszla tu i tam...
Być może niektórzy z Was już wiedzą o czym będę mówić. Być może sami są fanami tego typu spędów. Dla tych jednak co nie wiedzą o co chodzi, zaczynam od wyjaśnienia, Otóż rzeczone święto dyszla to jedno z moich ulubionych określeń na dzień targowy. Dzień w którym na główne place wsi, miast i miasteczek wylegają tłumy spragnione ziemniaków, marchewki, ogórków, żywego inwentarza, przypraw, rosyjskiej bielizny i chińskich skarpet. Wszystko to i wiele, wiele więcej ma do zaoferowania przeciętny polski targ (lub jak to się mówiło u mnie w domu jarmark albo bazar). Jak na prowincjonalne, a dokładniej wiejskie dziewczę przystało, przyznaję że święto dyszla to była dla mnie zawsze frajda (na pewno nie aż taka, jak coroczny odpust parafialny związany z najazdem handlarzy różowym i plastikowym badziewiem wszelkiej kategorii). W mojej wsi, to arcyważne wydarzenie tyleż handlowe co towarzyskie przypadało i nadal przypada na czwartek. Obecnie mieszkam gdzie ind...